4 małe nawyki, które zmieniły moje życie na lepsze!
Hejka! Co tam u was? Jesień nadal piękna i słoneczna? W Anglii niestety od wczoraj zimno, mokro i mgliście... Ale grunt to nie tracić dobrego nastroju i motywacji!
A żeby było łatwiej, postanowiłam podzielić się z wami nawykami, które sobie wypracowałam w ciągu ostatniego roku. Są to male, codzienne czynności, które pomagają mi prowadzić satysfakcjonujące (dla mnie) życie. Nie zajmują one dużo czasu, obiecuję! Słowo osoby, która pracuje 12 godzin dziennie.
Ogarnianie przed snem
Nie, nie mam tu na myśli Twojej wieczornej pielęgnacji, bo to raczej oczywiste.
Chodzi mi o małe uprzątnięcie Twojego domu. Przyznam szczerze, że jestem straaaszną bałaganiarą. Mam tak od dziecka. Nie potrafię odkładać rzeczy na swoje miejsce, po prostu mi nie po drodze. ALE! Paradoksalnie, nienawidzę kiedy w domu panuje nieporządek. Kiedy wstaję rano, schodzę na dół i widzę bałagan, w kuchni niepozmywane naczynia to momentalnie mam zły humor. Tak więc postanowiłam zastosować się do pewnej mądrości, którą kiedyś przeczytałam:
"If you don't like something, change it. If you can't change it, change your attitude."Teraz, codziennie wieczorem. Przed pójściem spać, robię mały obchód po domu i po prostu go ogarniam z grubsza. Wyrzucam papierki, zmywam naczynia, odkładam rzeczy na miejsce, składam koce i ugniatam poduszki. Zazwyczaj zajmuje mi to 10-15 minut, które najprawdopodniej poświęciłambym na scrollowanie Instagrama. Te kilkanaście minut zapewniło mi spokojne poranki, codziennie. Polecam to uczucie wszystkim bałaganiarom.
Planowanie
Nienawidzę planować, ale od tego bardziej nienawidzę uczucia zmarnowanego dnia! Nauczyłam sie o sobie jednej rzeczy - jeśli nie zaplanuję dnia to... go przebimbam. Jestem mistrzem marnowania czasu. Jestem mega leniwa a moje zamiłowanie do seriali na pewno nie pomaga w byciu produktywną.
Moim sposobem walki z tym jest Bullet Journal. Ale tobie może się sprawdzić jakikolwiek inny planer. Ważne, żeby spełniał swoją rolę. Dwa lata temu zaczęłam planować swoje dni. W przeciwieństwie do większości ludzi, nie dlatego, że mam tyle roboty, ja założyłam zeszyt, ponieważ miałam za dużo wolnego czasu do wypełnienia. Tak więc jak już rozrysuję tą rozkładówkę dzienną, napisze w punktach kilka zadań to żal nie zamalować tych pustych kółeczek. Jeśli choć jedno nie zostanie zamalowane jestem na siebie zła i zawiedziona. Taka magia zwykłego zeszytu. Dzięki temu postał ten blog i jakoś staram się go prowadzić.
Tak więc odkąd planuję dni nie przelatują mi przez palce, nie są identyczne. Mam motywację do działania a pomysły na nowe projekty jakoś same wpadają. Kiedy mam dłuższą lukę w ciągu dnia to wypełniam mój zeszyt kolekcjami, co jest przynajmniej kreatywnym zajęciem (w przeciwieństwie do oglądania YouTube całymi dniami).
Polecam spróbować, zbliża się nowy rok. To najlepszy moment, nie tylko żeby zmienić życie, ale też zacząć prowadzić planer.
Poranne Strony
Jakieś pół roku temu miałam naprawdę kiepski okres w życiu. Nienawidzę lekarzy i unikam ich jak ognia (wiem, bardzo dojrzałe...). Postanowiłam więc poradzić sobie z moją depresją domowymi sposobami. Przypomniałam sobie o Porannych Stronach, które prowadziłam przez kilka tygodni po przeczytaniu "Drogi Artysty". Wtedy dość szybko się poddałam, więc postanowiłam dać temu jeszcze jedną szansę.
Poranne Strony to ćwiczenie polegające na spisywaniu swoich myśli. Codziennie rano,zaraz po obudzeniu, Twoją pierwszą czynnością powinno być spisanie ręcznie 3 stron swoich myśli. Po prostu siadasz i piszesz cokolwiek przyjdzie ci do głowy.
Brzmi banalnie, wiem. Muszę przyznać, że ja też na początku byłam nastawiona bardzo sceptycznie, jednak bardzo mi to pomogło. W sumie nadal pomaga. Oczyściłam umysł, poukładałam w głowie, a w tej chwili wszystkie negatywne emocje i depresyjne myśli wyrzucam z siebie na bieżąco. Spisuje je, przewracam stronę i nigdy więcej do nich nie wracam.
Uwierzcie mi, że w tej prostocie tkwi magia. Efekty zobaczyłam po około miesięcu. Na początku było mi mega ciężko i zajmowało mi to aż godzinę! W tej chwili 20 minut wystarczy, a czasami trzy strony to dla mnie za mało. Wytrzymajcie pierwszy miesiąc a wejdzie wam to w nawyk i nie będziecie chcieli przestać.
Poza tym to bardzo dobre ćwiczenie pisma ręcznego no i super pamiątka, bo w sumie jest to pamiętnik.
Książka zamiast telefonu
Nie zabieram już telefonu do łóżka. Zamiast tego towarzyszy mi książka. Kiedy jestem mega zmęczona, nawet 10 minut czytania robi robotę.
Rok temu zaczęłam pracować na nocną zmianę. Zawsze uważałam się za sowę, której najlepiej pracuje się w nocy. Myślałam więc, że nie będę miała problemu z tą zmianą. No i się pomyliłam. O ile wytrzymanie całej nocy w pracy nie stanowiło dla mnie żadnego problemu, tak rozregulowanie systemu dnia i nocy było dla mnie wręcz niszczące. To nawet nie było tak, że nie mogłam długo zasnąć na wolnym. Nie, ja nie mogłam W OGÓLE zasnąć. po prostu leżałam wściekła do 10 rano a potem wstawałam i zaczynałam dzień zła i zmęczona (nic dziwnego, że wpadłam w depresję).
Tak więc znów starałam się poradzić sobie z tym na własną rękę. Próbowałam medytacji, filmów, melatoniny, liczenia baranów i nic. Nic nie pomagało. W końcu rozwiązanie okazało się być prostsze niż myślałam. Już nie męczę oczu ekranem telefonu przed snem, teraz wybieram spokojne lektury, które pomagają mi się wyciszyć. Bezsenne noce nadal mi się zdarzają, ale zdecydowanie rzadziej. Teraz, wiem że jeśli nie mogę zasnąć to pod żadnym pozorem nie powinnam sięgać po telefon. Chociaż nie wiem jak by mnie zżerała nuda, nie dotykam go. To jedyny sposób, żeby w końcu zasnąć.
Także jeśli uważasz, że nie masz czasu na czytanie to wiem, że to bujda, ponieważ ja czytam nawet po pracy, którą kończę o 2:30.
Okej to by było na tyle z moich złotych rad. Mam nadzieję, że pomagam chociaż jednej osobie. Dajcie znacie jakie są wasze codzienne nawyki i czy stosujecie te co ja.
Jak zwykle zapraszam na Insta gdzie jestem codziennie, oraz na Fejsa, żeby nie przegapić żadnych postów.
Buziaki,
P.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz