Dysortografia - czyli robię błędy, bo mogę


Dzisiaj wyleję z siebie frustrację na temat ludzi, którzy zasłaniają się, dysortografią, która tak na dobrą sprawę nawet nie istnieje. 
P.S. Sprawdzone info, w podstawówce miałam ją orzeczoną.



Kilka dni temu na jednej z grup, na facebooku, pewna Pani napisała "OTWARŁAM spór - kto pomoże?". Pod postem pojawiło się 40 komentarzy. Nie, nie. Żaden nie dotyczył chęci niesienia pomocy. Kilkanaście osób zwyzywało Panią od analfabetek, wieśniar itp. Nikt, natomiast nie pofatygował się sprawdzić czy ma racje. Tak. Nikt nie miał racji. Forma 'otwarłam' jest przestarzała, ALE POPRAWNA, drodzy internetowi poloniści. 
Ale nie o tym chciałam. Pani, nieświadoma tego, że użyła formy poprawnej, zaczęła bronić się dysortografią. Dokładnie tak jak 80% ludzi, którym są wytykane błędy ortograficzne.
Tego dnia miałam bardzo nudny dzień w pracy, a takie skutkują zazwyczaj przemyśleniami na tematy różne.

Oto kilka moich przemyśleń na temat dysortografii...

Na początek chciałabym powiedzieć, że w podstawówce orzeczono i u mnie dysortografię. U mnie i ok. 10 innych dzieci z mojej klasy. Wyglądało to mniej więcej tak, że dzięki temu nie dostawaliśmy ocen z dyktand (zaliczone lub niezaliczone) oraz mieliśmy więcej czasu na teście kompetencji (WTF?! Z powodu błędów ortograficznych?!). 
Dzięki mojej ambicji i pomocy mojej kochanej mamy dzisiaj robię błędy rzadko. Nienawidzę (do dzisiaj) być gorsza od innych. Nie muszę być najlepsza, ale nie lubię mocno odstawać od reszty. Nie chciałam być uważana za głupią.



WEDŁUG MNIE: Dysortografia, Moi Drodzy, nie istnieje.

A więc aby przestać robić błędy zaczęłam czytać książki. Jedna za drugą. Głupie książki dla dzieciaków/nastolatek typu "Pamiętnik Księżniczki". To mi bardzo pomogło. Ubogaciło mój język oraz nauczyłam się jak powinny wyglądać niektóre trudniejsze słowa. Mama zmuszała mnie też do pisania dyktand kilka razy w tygodniu. Nienawidziłam tego, ale pewnie też mi sporo pomogło. 

Weźmy to na chłopski rozum. Dysortografia przejawia się tym, że znasz zasady pisowni, ale ich nie używasz. Czyli, mimo, że wiesz, że po 'd' zawsze piszemy 'rz' to i tak piszesz 'dżewo'. Wiecie co to jest? Lenistwo. Bo nie chce Ci się zastanowić jak napisać dany wyraz tylko lecisz z tematem bez zbędnych rozkminek. Jeśli nie jesteś wzrokowcem i nie jesteś w tanie nauczyć się tego jak dane słowo 'wygląda', to kiedy napotkasz trudność ortograficzną, zatrzymaj się na chwilkę, odszukaj w głowie prawidłową zasadę i ją zastosuj. Tyle!

Czy to nie dziwne, że dysortografii nie mają dzieci, które się dobrze uczą? Tak, nigdy nie byłam prymuską. Nigdy nawet nie miałam świadectwa z paskiem. Mam problemy ze skupieniem się i generalnie nienawidzę się uczyć. Ciężko mi to przychodzi i tyle. I właśnie tacy ludzie mają zazwyczaj 'orzeczenie'. To chyba daje do myślenia prawda? 

Tak więc Kochani, nie tłumaczcie swojego niechlujstwa językowego dysortografią. Patrząc na mnie można na spokojnie 'wyleczyć' to paskudztwo. A wierzcie mi, nawet zasłaniając się dysfunkcjami, nie robicie dobrego wrażenia na innych waląc najgorsze orty jakie istnieją (pszyjde, pujde - moje ulubione). Niech Was mój przykład zmotywuje do działania, do zmian.

Buziaki,
P.




1 komentarz:

  1. dysortografia (czyli właśnie trudności w opanowaniu poprawnej pisowni) często połączone są z dysleksją (trudności z czytaniem) i dysgrafią (najprościej mówiąc trudności w ładnym i starannym pisaniu). i to nie jest takie hop siup. wiem, bo moja siostra (zdiagnozowana) i mój tata (niezdiagnozowany, bo wtedy jeszcze nie znali tego zaburzenia) mają ten problem. i kompletnie nie dziwi mnie dłuższy czas na teście kompetencji dla dzieci z takimi zaburzeniami. one jakby to powiedzieć... trochę wolniej myślą i wolniej wszystko przyswajają. poza tym zdrowy człowiek wie, jak napisać jakiś wyraz. człowiek z dysortografią musi sobie przypomnieć zasady, więc czas mu schodzi.

    w ogóle kompletnie się nie zgadzam z tym co napisałaś. u mnie w szkole (to było lata temu, fakt) były dzieci z tego typu problemami, które dobrze się uczyły. ale nie da się ukryć, że nauka przychodzi im o wiele ciężej. porównując mnie i moją siostrę. ja lekcje odrabiałam w momencie, czasami nawet na przerwie w szkole a ona musiała poświęcić na to przynajmniej 2-3 godziny.

    zgadzam się tylko z tym, że trzeba nad sobą pracować. a ludzie, którzy mają takie problemy muszą pracować dwa razy więcej i dwa razy ciężej.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Damn, Girl! , Blogger